I love chocolate - SalonColors

Dziś krótko i na temat, czyli o czekoladzie.
Z racji że kocham tę słodycz pod każdą postacią, ale wystrzegam się jej  jak ognia piekielnego to chociaż  moim włosom postanowiłam zafundować taką przyjemność.
Nie wróć! To wcale nie było zamierzone, weszłam do Rossmana w celu kupienia  farby co by moją mysią szarość ożywić, patrzę a tu promocja nowych Palettowych farb. I stoję i patrze  i myślę "brać czy nie?" bo pewnie znów wyjdzie mi smolistość na głowie jak po większości TYCH farb, ale cena do mnie przemówiła! Weź spróbuj a za resztę kup sobie batonik, no to wzięłam.



Przez drogę do domu zglebiłam treść opakowania i ulotki.
Jajć znów SLS w Schwarzkopowym kosmetyku, ale dobra najwyżej będę świeciła w ciemności.
Reszta wiadomości standardowa jak na większości farb do włosów, ale strasznie ciekawił mnie jeden z efektów jaki miałam uzyskać po farbowaniu...słyszałyście o wibrującym kolorze?
Wow, musiałam to wypróbować ;)
W opakowaniu standard:
-tuba z kremem koloryzującym 50ml
-buteleczka z emulsja rozwijająca 50ml
-saszetka z odżywka 15ml 
-rękawiczki
-ulotka

W ulotce też nic nowego i ciekawego tz. jest wszystko co trzeba instrukcja przygotowania , czas oczekiwania i ostrzeżenia m.i. o tym że farba może wywołać silne reakcje alergiczne. Na szczęście mnie to ominęło.
Ok ale przechodząc do meritum. Farba łatwo nakłada się na włosiny (yy mam krótkie włosy wiec nie było problemu) Po odpowiednim czasie czyli u mnie 30min. farba ładnie zmywa się z włosów i ze skóry głowy, co nie jest takie oczywiste w przypadku niektórych farb. (bardziej zabrudzoną skórę przetarłam dwufazowym płynem do demakijażu, wszystko zeszło).
Minusem jest to że farby nie mogłam podzielić na dwie porcje. tz. teoretycznie mogłam bo mam inne opakowania i mogłam odlać pół płynu rozwijającego przed zmieszaniem z kremem, ale opakowanie nie jest do tego przystosowane.
To co uwielbiam w farbach Palette to dołączone odżywki ,są fantastyczne - tylko czemu takie malutkie ?

Efekt końcowy? Zaskakujący - kolor wyszedł naprawdę czekoladowy, mieniący się i naturalny.
Wreszcie jestem zadowolona z domowej koloryzacji i kosztowała mnie to 13,99zł  ponadto
zaoszczędziłam czas i nerwy które straciłabym u fryzjera. bo nienawidzę tego 30 minutowego bezczynnego siedzenia na dupie.
 A z tym wibrowaniem to chyba nie na mojej głowie  ;) chociaż możliwe że kogoś mój kolor włosów wibruje, tego wykluczyć nie mogę.



5 komentarzy:

  1. Zapisuję sobie kolor, jakby mi moją ulubioną 388 Perfect Mousse wycofali to wiem co kupię :) Fajnie, że kolor wyszedł tak jak się spodziewałaś a nie zimnoczarny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się ostatnio postanowiłam odświeżyć. Nie farbowałam się 2 lata ! Niestety mój ukochany rudy stanowczo zbyt szybko płowieje :(

    OdpowiedzUsuń
  3. za taką cenę warto było zainwestowac we własne włosy, a batonik był smaczny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Mama Ka nie wgrała się wcześniej :/ dodałam teraz , ale to zdjęcie jest już po dwóch myciach i jak je tu wrzucam to jakoś jaśniej wygląda niż w komputerze i aparacie, ale efekt widać ;)

      Usuń

Miło mi, że poświęcasz swój cenny czas na napisanie tych kilku słów.
Dziękuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.