Odrzucona współpraca - Czyli czemu nie biorę wszystkiego
Tak mam to właśnie za sobą i muszę przyznać że wcale to łatwe i proste nie jest. Bo jak tu oprzeć się pokusie cudnych kosmetyków lub przyjęcia innych fajnych dóbr czy gadżetów, zwłaszcza gdy wszyscy piszą że to cudowne, fantastyczne i och ach.
A no właśnie dlatego że WSZYSCY o tym piszą.
Niedawno u Mama bloguje czytałam co ją drażni w innych blogach - i w jednym z punktów zgadzam się z nią w 100%. Nie ma chyba nic bardziej irytującego jak identyczne wpisy u 10 blogerek w tym samym czasie. (ostatnio znów pewna firma kosmetyczna wylała się na blogosferę bleeee)
A już u testujących zdarza się to nagminnie, owszem ja też czasem łapie się na akcje firm z blogerkami ale często negocjuje czas publikacji, pytam firmę czy to testy masowe? lub podpytuje inne blogujące dziewczyny czy dostały dane oferty, jeśli więcej niż 4 odpisują ze tak to już po zawodach.(ufff na szczęście mało takich propozycji u mnie w skrzynce)
Z drugiej strony nie rozumiem firm robiących takie masówki i nakładające na blogujących identyczne terminy, przecież normalne że nikt nie będzie czytał postów u setki testujących blogerek o tym samym. Wejdę do jednej może dwóch i finito, zobaczę co mam zobaczyć i starczy, aaaaaale z punktu widzenia firmy zapewne inaczej to wygląda ;).
Bywa też że z rożnych przyczyn nie mogę przetestować danej rzeczy czy usługi i taka
współpraca też już do skutku nie dojdzie bo w zamyśle mojego bloga jest przedstawiać wam już przetestowane wypróbowane, pomacane i sprawdzone przeze mnie artykuły/usługi itp.
Innym powodem bywa niezgodność testowanego produktu z moimi zasadami blogowymi tz. jak wiem że produkt to coś o czym na pewno Wam nie napiszę to odrzucam propozycję np: Nie zamierzam pisać o parówkach dla dzieci w których jest mięso oddzielone mechanicznie - mogę je sobie jadać w domu(bo się zdarza) ale wam kitu o ich wspaniałości i dobrym wpływie na rozwój dziecka pisać nie będę.
Dzieki m.i temu blogowi zaczęłam zwracać większą uwagę na składy produktów i wielu się wystrzegam, chociaż zdarza mi się kupić "świństwo nafaszerowane chemią" ale wam wpisać nie muszę że zachciało mi się pewnego czarnego napoju, wypiłam na raz pół litra ;) i poczułam się jak nowo narodzona ......a co on w sobie ma każdy dobrze wie....z zasady piszę o tym co moim zdaniem może kogoś zainteresować a mało o tym na innych blogach.
Hmmm chyba jakoś mało jasna ta zasada ale załóżmy że mam zasady i próbuję się ich trzymać.
Ajjj ja w ogóle jestem wybredna coś czuje w kościach że niedługo zmienię politykę współpracy na blogu, na razie muszę pokończyć rozpoczęte przedsięwzięcia a później konsekwentnie wprowadzać w życie moje pomysły. Zapewne odleci mi kilka firm z listy ale może zaprocentuje to innymi korzyściami w przyszłości. Podobno kto nie ryzykuje ten nic nie zyskuje. Zobaczymy co przyniesie czas.
Tak czy siak szykują się zmiany........
A Wam często zdarza się odmawiać współpracy??
A no właśnie dlatego że WSZYSCY o tym piszą.
Niedawno u Mama bloguje czytałam co ją drażni w innych blogach - i w jednym z punktów zgadzam się z nią w 100%. Nie ma chyba nic bardziej irytującego jak identyczne wpisy u 10 blogerek w tym samym czasie. (ostatnio znów pewna firma kosmetyczna wylała się na blogosferę bleeee)
A już u testujących zdarza się to nagminnie, owszem ja też czasem łapie się na akcje firm z blogerkami ale często negocjuje czas publikacji, pytam firmę czy to testy masowe? lub podpytuje inne blogujące dziewczyny czy dostały dane oferty, jeśli więcej niż 4 odpisują ze tak to już po zawodach.(ufff na szczęście mało takich propozycji u mnie w skrzynce)
Z drugiej strony nie rozumiem firm robiących takie masówki i nakładające na blogujących identyczne terminy, przecież normalne że nikt nie będzie czytał postów u setki testujących blogerek o tym samym. Wejdę do jednej może dwóch i finito, zobaczę co mam zobaczyć i starczy, aaaaaale z punktu widzenia firmy zapewne inaczej to wygląda ;).
Bywa też że z rożnych przyczyn nie mogę przetestować danej rzeczy czy usługi i taka
współpraca też już do skutku nie dojdzie bo w zamyśle mojego bloga jest przedstawiać wam już przetestowane wypróbowane, pomacane i sprawdzone przeze mnie artykuły/usługi itp.
Innym powodem bywa niezgodność testowanego produktu z moimi zasadami blogowymi tz. jak wiem że produkt to coś o czym na pewno Wam nie napiszę to odrzucam propozycję np: Nie zamierzam pisać o parówkach dla dzieci w których jest mięso oddzielone mechanicznie - mogę je sobie jadać w domu(bo się zdarza) ale wam kitu o ich wspaniałości i dobrym wpływie na rozwój dziecka pisać nie będę.
Dzieki m.i temu blogowi zaczęłam zwracać większą uwagę na składy produktów i wielu się wystrzegam, chociaż zdarza mi się kupić "świństwo nafaszerowane chemią" ale wam wpisać nie muszę że zachciało mi się pewnego czarnego napoju, wypiłam na raz pół litra ;) i poczułam się jak nowo narodzona ......a co on w sobie ma każdy dobrze wie....z zasady piszę o tym co moim zdaniem może kogoś zainteresować a mało o tym na innych blogach.
Hmmm chyba jakoś mało jasna ta zasada ale załóżmy że mam zasady i próbuję się ich trzymać.
Ajjj ja w ogóle jestem wybredna coś czuje w kościach że niedługo zmienię politykę współpracy na blogu, na razie muszę pokończyć rozpoczęte przedsięwzięcia a później konsekwentnie wprowadzać w życie moje pomysły. Zapewne odleci mi kilka firm z listy ale może zaprocentuje to innymi korzyściami w przyszłości. Podobno kto nie ryzykuje ten nic nie zyskuje. Zobaczymy co przyniesie czas.
Tak czy siak szykują się zmiany........
A Wam często zdarza się odmawiać współpracy??
Jeżeli na prawdę nie odpowiada mi tematyka książek, to rezygnuję .Ale rzadko, jakoś tak sami się wykruszają ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie zgadzam się na wszystkie propozycje współpracy. Mam kilka kryteriów:
OdpowiedzUsuń- produkt musi pasować do tematyki bloga, więc nie testuję opon czy wibratorów
- muszę znać i lubić produkt/firmę, nie polecam niczego w ciemno
- testowanie, sponsorowanie konkursów itp. to nic innego jak forma reklamy, więc należy się za to wynagrodzenie
- współpracuję tylko i wyłącznie na podstawie umowy (zlecenia lub o dzieło), wszystko na legalu
- zawsze staram się wynegocjować produkty dla czytelników, niestety nie zawsze się da :-(
Nasz blog to nasza wizytówka, nie warto robić z niego darmowego słupa ogłoszeniowego :-)
Podpisuję się pod Twoim postem rękami, nogami i nosem.
OdpowiedzUsuńCo prawda mój blog dopiero raczkuje ale strasznie irytuje mnie masa postów o tej samej tematyce na innych blogach :(
mój blog też jeszcze sam nie chodzi ;) i podejrzewam że dużo wody w Wiśle upłynie zanim się naucz
UsuńU mnie pewnie będzie podobnie
UsuńNiestety ale coraz więcej blogerek ciągle robi rozdania, jeżeli widzę na jakimś blogu co tydzień albo dwa jakieś rozdania to robi się to już dziwne, szkoda, bo nie które z tych dziewczyn były moim ulubionymi blogerkami i miałam na ich temat inne zdanie :(
OdpowiedzUsuńa ja myślałam że większość lubi rozdania .... hmm może rzeczywiście za dużo teraz tego w blogosferze.
UsuńMuszę to przemyśleć bo ja bardzo lubię rozdawać różności swoim czytelnikom i często są to gadżety które miały być dla mnie a ja z wrodzonego dawajnictwa muszę się podzielić....ehh i co ja mam teraz zrobić z tymi nagrodami? ;)?
Robi się z tego BABCIOWE KÓŁKO RÓŻAŃCOWE, klepanie ciągle tego samego.
OdpowiedzUsuńVery zachęcające, doprawdyż.
Mam te same uczucia w stosunku do blogów recenzenckich - każda nowość wydawnicza musi pojawić się WSZĘDZIE, czasem w odstępie kilku dni a czasem godzin. Łeb w łeb, kto pierwszy ten lepszy. Wygrywa pierwszy, chociaż jeśli ktoś się pokusi o zatytułowanie posta inaczej niż autor+tytuł, to można ewentualnie jeszcze raz... ale ile razy w ogóle można, żeby się nie zniechęcić, nie zanudzić i nie wpaść w śpiączkę?
Nie mniej pod względem piarowskim ma to zapewne jakąś wartość, taki ZJAZD WIELORACZKÓW ;)
To może z drugiej strony - nie wiemy co prawda jak to wygląda w przypadku wielkich korporacji, ale Lilla Lou jest np. małą, raczkującą marką. Z jednej strony bardzo nam zależy, by "było nas pełno" w blogosferze - dlatego każda zgłaszająca się do nas mama - blogerka nas cieszy, chociaż nie każda będzie testować Lilla Lou. Z drugiej, jeszcze nie wiemy, kiedy jest przesyt. Ale z trzeciej strony, testowanie po tym wpisie i komentarzu zaczęło wyglądać trochę jak ciężka orka, za którą producent powinien płacić wynagrodzenie. A przecież przekazanie komuś swojego produktu za darmo plus przesyłka to dla wielu firm już jest koszt - zwłaszcza dla małych firm polskich... Ile recenzji na blogach to już przesyt? 100? 10?
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie - dziewczyny z Lilla Lou
Jednak z wami jest inaczej wasze produkty są kreatywne każda z mam i ich dzieci wykorzysta i przedstawi wasze kolorowanki w inny sposób. I jeszcze nie zauważyłam żeby kilka blogujących mam zrobiła wpis na wasz temat w jednym czasie (chodzi o praktycznie ten sam dzień !)
Usuńchodzi o to że patrząc na listy blogów odwiedzanych u niektórych blogerek można dostać oczopląsu u każdej to samo np: tak było z L'occitane i odkurzaczami Bosch nawet tytuły wiele się nie różniły.
W pełni rozumiem, że chcecie się promować bo im was więcej tym częściej o was piszą a za tym idzie większa szansa na potencjalnych klientów i rozwój firmy. Nic w tym złego ale przesyt może doprowadzić do efektu zwrotnego i wszyscy zaczynają taką firmę postrzegać jedynie przez pryzmat darmowych gadżetów lub co gorsza psiego rzepa który czepia się blogerów trudno się go pozbyć i wszędzie go pełno.(rozumiecie prawda?)
Co do płacenia wynagrodzeń.... chciałabym doczekać takiego czasu że mój blog będzie na tyle poczytny i będę na tyle rozpoznawalną osobą w blogosferze że będę mogła dyktować warunki firmom i za ich reklamę wołać czterocyfrowe sumy MARZENIE! ;) ( poczytajcie seregitę kominka czy fashionelkę zobaczycie jak się zarabia na blogach) ale na dzień dzisiejszy mój blog ma taką specyfikację a nie inną i szczerze cieszy mnie większość współprac i darmowych produktów.
A czy jest to ciężka orka ? Czasem tak, poświęcam sporo czasu na przegotowywanie wpisów,notatek,zdjęć, często mam wyrzuty sumienia że spędzam czas przed komputerem a nie z dzieckiem czy męzem. Same testy też nie są łatwe. (no może oprócz waszych ksiązeczek, które są przyjemnością) traktuje to poniekąd jak pracę, a za pracę się płaci :/ niestety mi nie.
w kwestii kosztów produktów i ich wysyłki też doskonale was rozumiem Dlatego szanuje małe polskie firmy i często podejmuje z nimi współpracę bo ja też czasem jestem prawie firmą, ale małe polskie firmy nie robią masówek ;)
ale się rozpisałam przepraszam
ps: Dziewczyny z Lilla Lou po ostatniej niespodziance od Was i przejrzeniu książeczek byłam zdumiona waszym postępem i rozwojem, oby tak dalej jesteście fantastyczne
kurde musiała trochę przydziobać