To miał być dobry dzień - Kartki z książek, których nigdy nie napiszę
UWAGA. Całkiem nie w temacie bloga i dość mocne. Jeśli chcesz przeczytać kawałek mojej twórczości, naszykuj chusteczki.
Ogólnie nie wiem czy tym wpisem nie strzele sobie w stopę i nie pogrążę się w blogowej niemocy, ale spróbuje - a co mi tam. Mam ochotę zrobić coś innego na blogu niż dotychczas i to będzie mocny wstęp, Gotowi? Akcja!
"To miał być dobry dzień"
Obudziłam się w cichym jasnym pokoju. Promienie słońca miło ogrzewały moją twarz. Kontem oka zauważyłam ruch przy drzwiach.
- Ciiiii obudziła się - Dobiegło do mych uszu. Uśmiechnęłam się lekko na dźwięk znajomych głosów, to moje córki. Szeptały coś między sobą, patrząc na mnie smutnymi oczętami. Po cholerę te tajemnice? W tym domu nigdy nie mówiło się głośno tego czego się myśli, to jeden z moich życiowych błędów, który niestety odziedziczyły po mnie.
Ach gdybym mogła cofnąć czas, wszystko byłoby inaczej, nauczyła bym dziewczynki lepszego życia i pokazała tą inną mnie - normalniejszą. Ale koniec tych nieokrzesanych myśli, najwyższa pora wstać z łóżka i zrobić śniadanie - czy my mamy świeże pieczywo ? Mam ochotę na jajecznicę, kromkę żytniego chleba z masłem i na Boga oddam królestwo za kawę.
- Dzień dobry mamo. - podeszła do mnie najmłodsza - Jak Ci się spało?
Hmm? No właśnie jak mi się spało? Znów nie pamiętam, ale musiało być dobrze bo wreszcie nic mnie nie boli powiem, że fantastycznie. I nagle zdałam sobie sprawę, że język uwiązł mi gdzieś w gardle, a dźwięk i słowo, które chciałam powiedzieć nie wydobyło się ze mnie, tylko uleciało do poziomu zębów i wróciło z powrotem do gardła. Patrzyłam na moje dzieci przerażona.
Dlaczego one właściwie są w moim pokoju ? Czemu nie są u siebie? Do kurwy nędzy przecież ich tu nie zapraszałam, niech pilnują swoich spraw mają dzieci, mężów ......
Cisza. Jaka tu panuje cholerna cisza, proszę zróbcie coś bo za chwilę oszaleje.
Znów obudziłam się w swoim łóżku, ale tym razem byłam sama. Jak to możliwe? Przed chwilą stały tu moje małe córeczki? Postanowiłam podjąć kolejną próbę wydobycia czegoś z czeluści swego gardła.
- Gdzie jesteście? cisza, nawet nie wiem czy mi się udało, zagłusza mnie ta pustka.Chyba nikt mnie nie słyszy, jeszcze raz.
- Dziewczynki!? nasłuchiwałam ich kroków ale nie miałam siły, musiałam zasnąć.
Ciepła dłoń na moim policzku! - Cześć kochanie - usłyszałam. Nareszcie! Obudziłam się z tego strasznego snu, co to w ogóle było? Oby nigdy więcej.
Wezmę szybki prysznic i zapomnę o tym koszmarze, nareszcie czuje, że dziś będzie "dobry dzień".
W tym samym momencie poczułam coś jeszcze. Łzy! Słone krople spłynęły po moim policzku, szyi i powędrowały na tył głowy. Ocknęłam się na moment bardziej świadoma niż zawsze po porannej kawie. Mój mąż, mój jedyny przyjaciel trzymał mnie w drżących ramionach nucąc kołysankę, którą kiedyś nieporadnie śpiewał naszym córkom. Jezu!? Pomyślałam coś się stało.
I znów ogarnęło mnie uczucie niemocy a raczej dotarło do mnie po chwili, że nie mogę go objąć, a oczy widzą tylko jeden punkt i wszystkie słowa siedzą tylko w mojej głowie. Jak to możliwe? Co się ze mną stało? Na Boga!! Niech mnie ktoś uszczypnie to przecież nie może się tak skończyć, przecież nie zdążyłam załatwić tylu spraw powiedzieć tylu słów i spełnić swoich marzeń. Dlaczego dziś?
Przecież to miał być dobry dzień!
Ogólnie nie wiem czy tym wpisem nie strzele sobie w stopę i nie pogrążę się w blogowej niemocy, ale spróbuje - a co mi tam. Mam ochotę zrobić coś innego na blogu niż dotychczas i to będzie mocny wstęp, Gotowi? Akcja!
"To miał być dobry dzień"
Obudziłam się w cichym jasnym pokoju. Promienie słońca miło ogrzewały moją twarz. Kontem oka zauważyłam ruch przy drzwiach.
- Ciiiii obudziła się - Dobiegło do mych uszu. Uśmiechnęłam się lekko na dźwięk znajomych głosów, to moje córki. Szeptały coś między sobą, patrząc na mnie smutnymi oczętami. Po cholerę te tajemnice? W tym domu nigdy nie mówiło się głośno tego czego się myśli, to jeden z moich życiowych błędów, który niestety odziedziczyły po mnie.
Ach gdybym mogła cofnąć czas, wszystko byłoby inaczej, nauczyła bym dziewczynki lepszego życia i pokazała tą inną mnie - normalniejszą. Ale koniec tych nieokrzesanych myśli, najwyższa pora wstać z łóżka i zrobić śniadanie - czy my mamy świeże pieczywo ? Mam ochotę na jajecznicę, kromkę żytniego chleba z masłem i na Boga oddam królestwo za kawę.
- Dzień dobry mamo. - podeszła do mnie najmłodsza - Jak Ci się spało?
Hmm? No właśnie jak mi się spało? Znów nie pamiętam, ale musiało być dobrze bo wreszcie nic mnie nie boli powiem, że fantastycznie. I nagle zdałam sobie sprawę, że język uwiązł mi gdzieś w gardle, a dźwięk i słowo, które chciałam powiedzieć nie wydobyło się ze mnie, tylko uleciało do poziomu zębów i wróciło z powrotem do gardła. Patrzyłam na moje dzieci przerażona.
Dlaczego one właściwie są w moim pokoju ? Czemu nie są u siebie? Do kurwy nędzy przecież ich tu nie zapraszałam, niech pilnują swoich spraw mają dzieci, mężów ......
Cisza. Jaka tu panuje cholerna cisza, proszę zróbcie coś bo za chwilę oszaleje.
Znów obudziłam się w swoim łóżku, ale tym razem byłam sama. Jak to możliwe? Przed chwilą stały tu moje małe córeczki? Postanowiłam podjąć kolejną próbę wydobycia czegoś z czeluści swego gardła.
- Gdzie jesteście? cisza, nawet nie wiem czy mi się udało, zagłusza mnie ta pustka.Chyba nikt mnie nie słyszy, jeszcze raz.
- Dziewczynki!? nasłuchiwałam ich kroków ale nie miałam siły, musiałam zasnąć.
Ciepła dłoń na moim policzku! - Cześć kochanie - usłyszałam. Nareszcie! Obudziłam się z tego strasznego snu, co to w ogóle było? Oby nigdy więcej.
Wezmę szybki prysznic i zapomnę o tym koszmarze, nareszcie czuje, że dziś będzie "dobry dzień".
W tym samym momencie poczułam coś jeszcze. Łzy! Słone krople spłynęły po moim policzku, szyi i powędrowały na tył głowy. Ocknęłam się na moment bardziej świadoma niż zawsze po porannej kawie. Mój mąż, mój jedyny przyjaciel trzymał mnie w drżących ramionach nucąc kołysankę, którą kiedyś nieporadnie śpiewał naszym córkom. Jezu!? Pomyślałam coś się stało.
I znów ogarnęło mnie uczucie niemocy a raczej dotarło do mnie po chwili, że nie mogę go objąć, a oczy widzą tylko jeden punkt i wszystkie słowa siedzą tylko w mojej głowie. Jak to możliwe? Co się ze mną stało? Na Boga!! Niech mnie ktoś uszczypnie to przecież nie może się tak skończyć, przecież nie zdążyłam załatwić tylu spraw powiedzieć tylu słów i spełnić swoich marzeń. Dlaczego dziś?
Przecież to miał być dobry dzień!
Uciekła mi łezka...
OdpowiedzUsuńWeź no, nie rób ni tak, bo czuje się jak płaczka :)
OdpowiedzUsuńdokładnie :)
Usuńsama przy tym ryczę ;) ale to chyba dobrze
UsuńNo, Kochana, jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńZ Testereczki zrobiła się Pisareczka i to całkiem przyjemna dla oka i myśli.
Będzie kontynuacja?
Nie poprzestawaj na jednym wpisie.
rozważam taką opcję, ale nie wiem czy wytrzymacie nerwowo :P
UsuńDamy radę. Kontynuuj :)
UsuńGdybyś chciała na mojej stronie w swoim blogu zamieszczać takie wpisy - bardzo chętnie :)
Pozdrawiam
Zadziwiasz mnie cóerczko coraz bardziej.:)
OdpowiedzUsuńt.z że się podobało ;) przecież mówiłam że jeszcze nieraz.
Usuńsmutne; łatwiej pisać smutne rzeczy wiem... pięknie. czekam na jeszcze. a co do tekstu, to ja tez uczę się dopiero, żeby mówić to co się myśli (w domu tez się wiele rzeczy przemilczało, a życie ucieka i może już nie będzie okazji, żeby powiedzieć TO). powodzenia w dalszych wzmaganiach z "piórem".
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ogólnie super. Jestem jednak zadania (a może to moje marzenie) że te smutne chwile powinny być jak sen (dokładnie tak jak to przedstawiłaś) i jak każdy sen powinny kończyć się wraz ze świtem. Krótko mówiąc życzę Ci napisania jednak książki. Książki pełnej miłych i pozytywnych "snów". Rzadko kupuję książki (niestety), ale obiecuję że Twoje pierwsze wydanie nabędę choćbym musiał kredyt wziąć. (co ważniejsze - przeczytam!!!)
OdpowiedzUsuń