Narzucajmy się innym.

14:08

„Droga  xyz.
 Mój list nie będzie długi. Nie chce Ci zabierać czasu, swoją osobą…na pewno masz, aż nad to swoich spraw i obowiązków…”

Tak, mniej więcej zaczynał się jeden z moich listów, który pisałam do swojej koleżanki.
 Po chwili spojrzałam raz jeszcze na słowa, napisanie starannie na kartce, pięknym niebieskim piórem.
Dlaczego właściwie, tak obronnie rozpoczęłam ten list? – Zapytałam w myśli samą siebie.
Odłożyłam kartkę...

Po pełnym dniu wrażeń, usiadłam na ławce przed domem, z kubkiem ciepłej herbaty i w tym samym momencie, powróciły do mnie słowa z listu „Nie chce Ci się narzucać”.
Wiecie ile razy to zdanie towarzyszy mi w ciągu dnia?- kilka, kilkanaście.
Kilkanaście razy, odrzucam chęć rozmowy z kimś, prośby o pomoc, czy chociażby drobnej uprzejmości z powodu głupiego tłumaczenia sobie, że się komuś narzucam.
Helołłł! Zabrzmiało w mojej głowie, jakby we własnej osobie stanęła przede mną Mariolka Paranienormalna.

No dobrze, a jeśli w tych naszych, dziwnych czasach jest więcej takich osób, które wycofują się z tych samych powodów? Bo nie chcą przeszkadzać, zajmować innym cennego czasu, bo pewnie to, co pragną wyrazić jest dla innych mało ważne( w ich mniemaniu oczywiście).
 Jeśli spojrzeć na problem nie narzucania, w skali globalnej, to już wiem, czemu wkoło takie odosobnienie, brak społecznej spójności, społecznej współodpowiedzialności, samotność i znieczulicy.

 Czemu, nie narzucanie stało się tak powszechnym zjawiskiem, szczególnie w naszym społeczeństwie?
Przecież kiedyś było to całkiem ludzkie. Sąsiad wpadał do sąsiada, żeby pożyczyć wiertarkę. Nie myślał, – „co on o mnie pomyśli”? Że jestem nierobem i „fujarą,”(jakie staromodne słowo, co?). Bo nie stać mnie na głupią wiertarkę?
Nie, szedł i pożyczał, a później role się odwracały, bo ten drugi potrzebował lutownicy.
 Koleżanka z klatki obok, przychodziła z rana do drugiej, z pytaniem - „Popilnujesz chwilkę małego? Muszę lecieć po mleko.” A pytanie było tylko formalnością, bo obie wiedziały, że to żaden problem. I nikogo to nie dziwiło, nie nazywał tego narzucaniem się.

 Obcy ludzie siadając obok siebie na ławce w parku potrafili bez skrępowania, porozmawiać ze sobą, choćby o pogodzie. A teraz zwykłe „dzień dobry” to atak na suwerenność i „wpierdalanie” się w życie innych osób.

Ta „nasza” znieczulica. Poniekąd z podobnych względów.(Oczywiście na to skład się więcej czynników, ale …)
Oglądałam kiedyś amatorski filmie, ukazujący ludzkie zobojętnienie.
 Grupa młodych ludzi zainscenizowała zasłabnięcie młodego chłopaka, na środku chodnika, wśród tłumów przechodzących obok.
 Praktycznie nikt nie reagował, lub tylko przystawał, ale po chwili odchodził.
Młodzi filmowcy po całej akcji podbiegali do tych przechodniów , którzy chociaż na chwilkę zwrócili uwagę, ale ostatecznie nie podeszli. Pytali - „Dlaczego? Dlaczego Pan/Pani nie próbował/ała pomóc?” – Opowiedziała tylko starsza Pani. - „ Nie chciałam mu przeszkadzać”.
Rozumiecie?
Leży człowiek na chodniku, być może potrzebował pomocy, być może, właśnie umierał na ich oczach, a oni… nie chcieli mu przeszkadzać??!!

To nawet nie jest strach, czy brak empatii…
Za brak chęci wchodzenia w czyjąś przestrzeń życiową, płacimy często wysoką cenę.

Ale nawet nie biorąc na tapetę skrajnej, znieczulicy .
 Zobaczcie ilu macie znajomych w mediach społecznościowych, z którymi nie rozmawialiście, nie pisaliście od lat. Nawet nie w realu,bo to może być niewykonalne(dwa krańce świata), ale właśnie przez Internet.
Właściwie zastanówcie się - dlaczego??
Wystarczy Wam, że widzicie, co wrzucają na wall?? Taki skrót z życia w kilku słowach, czy zdjęciach??
A może czekacie, aż oni kiedyś napiszą. „Co u nich,  jak im się poukładała życie??”
Nie napiszą, bo nie chcą się narzucać.
W społeczeństwie panuje obecnie Fredrowskie „wolnoć Tomku”, każdy na swojej planecie, w swoim świecie, zamknięci na innych, samotni ponoć z wyboru.


Przełammy tą niechęć do narzucania się, dajmy szansę sobie i innym … rozrastajmy się w tym narzucaniu, bo to cholernie ważne.
Interesujcie się ludźmi w koło, znajomymi i nie tylko. Napiszcie dziś do kogoś , do kogoś, z kim dzielą was lata świetlne milczenia. Nie odkładajcie tego na jutro.
Rzućcie zwykłe „Hej. Co słychać?”
To nic nie kosztuje.
  A być może właśnie ta pozornie „nie ważna rozmowa”, otworzy,  jakieś nowe horyzonty, ześle nową przyjaźń,  pomoże tej drugiej osobie – bo potrzebuje się wygadać.
Nie ważne.
Narzućcie się, jakiejś starszej Pani/Panu , w sklepie na przystanku, zaoferuj pomoc, albo po prostu pogadajcie o pogodzie.

Niestety wyzbyliśmy się tego nawyku, zwykłego ludzkiego odruchu, chęci  bycia z innymi w społeczeństwie.
 Zaczynamy wymazywać to, już nawet naszym dzieciom, głupim - „Bo nie wypada!”
To właśnie od nich powinniśmy się uczyć, tej bezpośredniości, odwagi i chęci życia w grupie bez zbędnych uprzedzeń.
 
Ostatnio napisał do mnie kolega. He he  , znając się na co dzień (chodziliśmy razem do liceum) nie rozmawialiśmy ze sobą , chyba nigdy. A ta wymiana kilku wiadomości, tak mnie zainspirowała, zmobilizowała, i pozwoliła docenić to co mam w życiu, że jestem mu  cholernie wdzięczna że rzuciła to „Hej” w moją stronę.

Teraz moja kolej żeby odbić piłeczkę „ narzucania się” do kogoś innego.
I jeśli tylko macie ochotę, możecie mi się narzucać do woli.
Narzucanie się jest dobre. Tylko nie stańcie się wampirami …we wszystkim trzeba zachować umiar .

A ty komu się dziś narzucisz??


Jeśli spodobał Ci się ten wpis podziel się nim z innymi. 
Dzięki. 

7 komentarzy:

  1. OJ, zgadzam się z Tobą! Jak się tak zastanowić, to w dzisiejszych czasach jako narzucanie się identyfikujemy zwyczajną chęć pobycia z kimś, potrzebę pomocy czy nawet rozmowy... Po prostu zaczęliśmy źle interpretować to słowo i przez to stajemy się chyba coraz bardziej samotni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, niestety nadinterpretacja(wszelakich słów), to w naszych czasach powszechne zjawisko :(

      Usuń
  2. Ja się nikomu nie narzucam i nie planuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś nokomu,ale jak przestanie mnie boleć głowa, to zasiadam do listu powoli do Ciebie, bo mi się zejdzie nieco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym narzucaniem to jest też w drugą stronę, bo ile można pisać do kogoś, chcąc nawiązać kontakt po dłuższym okresie milczenia, kiedy to wciąż pozostaje bez odpowiedzi? W końcu idzie się zniechęcić, a odpisanie na ewentualną wiadomość może zająć minutę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Narzucam się ludziom regularnie bo... nie mam facebooka. Dlatego też nie mam nigdy oporów przed pisaniem do ludzi, z którymi od dawna nie miałam kontaktu. Dla mnie to kompletnie naturalne. Mam mnóstwo znajomych z którymi regularnie się spotykam. Gdybym miała facebooka mam wrażenie, że byłoby z tym gorzej. Do dziś jestem w kontakcie z ludźmi z podstawówki, liceum i technikum. Da się to zrobić bez portali społecznościowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie :) coraz częściej odnoszę wrażenie, że media społecznościowe to zło towarzyskie :)

      Usuń

Miło mi, że poświęcasz swój cenny czas na napisanie tych kilku słów.
Dziękuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.