ODwagi
Zdrajczyni!
Podła, wredna i niestety zawsze szczera do bólu.
Za tą szczerość masz ochotę wyrzucić ją przez okno. Uwierz, nie tylko ty.
- Odwagi!- Zdaje się krzyczeć, gdy tylko na nią zerkasz.
Zołza. Zołza pospolita i tyle! A mogła być przyjaciółka,
twym sprzymierzeńcem w trudnych chwilach. Mogła, ale wszystko popsuła. To
ona miała stanąć z Tobą stopa, w stopę z wyzwaniem, wierzyłaś, że to ona,
pewnego ranka, wywoła uśmiech na twej twarzy.
Jak mogła? No jak?
To jej błąd. Na pewno. Z zawiści, dorzuciła te dwa
dodatkowe kilogramy.
Popsuta do szpiku mechanizmu, wredna.....Waga.
Znienawidzona, za te huśtawki nastrojów, raz góra, raz dół.
(Chociaż te doły, dodają niektórym skrzydeł ). Za stracone nadzieje, za rozwianie złudzeń (tych optycznych szczególnie ;))
Witasz się z nią codziennie, a ona ze szwajcarską
precyzją zwala cię znów z nóg?
Jest na to sposób.
Weźcie "rozwód”! Ok, wystarczy separacja. (To
jedyna słuszna decyzja)
Schowaj ją głęboko w szafie w piwnicy gdzieś
pod worki z ziemniakami, albo oddaj sąsiadce, która notorycznie zagaduje -
" Kiedy termin?"
No dobrze, jeśli jednak wiąże Cię z wagą nić sympatii i
nie chcesz się z nią rozstawać (albo przyznaj, że była droga i nie popełnisz
takiej zbrodni na budżecie domowym) po prostu zapomnij o niej na
chwilkę. Chyba, że... Kiedyś w akcie rozpaczy, emocje wzięły
górę i zadeptałaś niedoszłą "przyjaciółkę" na amen.
Przy zakupie nowej, zalecam.
Sprawdzić dokładnie, każdy dostępny model. Najlepiej gdyby
dało się na każdej zważyć.
Że ludzie będą dziwnie patrzeć? - Możliwe, ale co nas to
obchodzi to priorytet bowiem każda waga waży po swojemu. To przecież
logiczne musisz sprawdzić, na której ważysz najmniej.
Baa od tego, którą wagę wybierzesz będzie sporo zależało.
Czy OD-wagi dużo zależy?
Odwagi, to trzeba mieć dość sporo, żeby z taką wagą witać
się codziennie.
Nigdy tego nie rób, to rzutuje na psychikę.
Pamiętaj! Tylko wybór wagi przed dokonaniem zakupu,
może usprawiedliwić twoje, kilkukrotne stawanie na wadze w ciągu jednego dnia.
W innym przypadku musisz zdać sobie sprawę, że to już nerwica natręctw. Z resztą codzienne ważenie, sprzyja otyłości. Co cię
tak dziwi!? To udowodnione.
Twój ciężar ciała, nie jest miarodajnym zwierciadłem
sukcesu, w walce z oponką czy pierzynką tłuszczu na ciele. Wręcz przeciwnie. W
różnych porach dnia, w zależności od dnia cyklu, a nawet w różnych stanach umysłu, (że
po butelce Grantsa, na ten przykład), waga może robić Cię w bambuko.
Za co szczerze nienawidzę wszystkie wagi. Tu powinnam raczej ująć
"nienawidzę natury", ale na wagę (szczególnie moją osobistą) łatwiej
wszystko zwalić.
Ale, ( prawie) serio. Co z tym ważeniem?
Ważyć czy
nie ważyć? O to jest pytanie. Pewnie, że ważyć, ale...
Osoby, które są na diecie, walczą z nadmiarem tkanki na
siłowni, ćwiczą w domu z Ewą Chodakowską zmywając naczynia, albo chociażby chcą
zgubić tłuszczyk spacerując po lesie ( bo w lesie najszybciej się gubi)
powinny.. Ważyć się góra dwa razy w miesiącu.
Ale czemu ta waga taka wredna?
Ty dieta, ćwiczenia a ona skacze w górę. Po każdym takim
skoku ty masz dość, jesteś podłamana zajadasz stresiora, bo jak twoje wyrzeczenia
nic nie dają to, po co się ograniczać.
Błędne koło? Brzmi znajomo?
Dlatego ja się nie ważę, ja się mierzę!
Najczęstszym powodem skoków wagi, z dnia na dzień, jest
zatrzymywanie wody w organizmie.
A tego są różne przyczyny.
Sól!
Moja zmora. Słone paluszki. Mimo, że wyglądają cienko i
małokalorycznie to są dla wagi zabójcze.
Znasz moje głupie hasło? To z chwilowych dołów, które wciągnęły mnie w antymotywacyjny dół?
"Zamiast robić brzuszki, zajadam paluszki?".
Sól jest wszędzie! Wyzbywaj się wszystkiego, co może ją
zawierać, a pomożesz swojej wadze szybciej niż myślisz.
Woda.
Jej brak, niestety wpływa na jej gromadzenie. Organizm robi
zapasy (jak ja weki na zimę) w obawie, że jej braknie, a skutkiem są obrzęki i
skok wagi.
Stres i wysiłek fizyczny.
Że stres źle wpływ na zdrowie to chyba każdy wie. Na wagę
niestety też. I nawet nie musisz podjadać, zajadając smutki, ani nie dojadać,
bo ściska Cię w żołądku. Wysoki poziom adrenaliny spina mięśnie, które chcąc
się bronić pompując w siebie wodę. To samo tyczy się nagłego wysiłku, tak broni się organizm
przed zakwasami.
1 litr wody, waży prawie 1 kg, biorąc pod uwagę, że liczba
mięśni człowieka jest określana na 450–500, a u kobiet to około 35% masy
ciała, czyli od 20 do 30 kg. To w przeliczeniu, dodatkowe kilogramy wody w mięśniach, mogą
nieźle narozrabiać.
Ale są plusy większej wagi.
Jeśli tylko dbasz o dietę, ćwiczysz i jesteś konsekwentny,
to pewnie wiesz, że mięśnie rozbudowując się też ważą. A tłuszcz, który spalasz
waży tyle samo, ale zajmuje więcej miejsca.
Dlatego też życzę, odwagi, od wagi . Bo po co psuć sobie humor, jej wy-skokami.
PS:
Jeśli jesteś czytelnikiem "przebiegającym tekst" i
wyłapałeś tylko tytuł "Odwagi" i zdanie wyłuszczone "Weźcie
rozwód" wiedź, że nigdy nikogo nie namawiałam do tak drastycznych
posunięć. Jestem za łagodnym rozstrzyganiem konfliktów małżeńskich i stanowczo
za walką o związek, ale to temat na inny wpis. Poza ty tekst tyczy się WAŻENIA ciała.
Bo słowa to już, każdy w swoim zakresie, ważyć powinien.foto źródło
świetny post!
OdpowiedzUsuńdziękuję za zaproszenie na Twojego bloga
bardzo mi się tutaj podoba
co do wagi...zdrajczyni. nie mam, nie mieszka z nami, nie kupiłam. chyba ze względu na to że prędzej zainwestuję w miarę i zacznę się przejmować cm i jędrnością skóry niż kg i wszystkim to polecam. Bo mięśnie też ważą a moim zdaniem lepiej wygląda dziewczyna z umięśnionym tyłkiem + 3 kg więcej niż - 3kg ale ze smutnymi obwisłymi pośladami ;)
Dokładnie jędrne +3 nie jest złe ;) zwłaszcza w cyckach hehe
UsuńDokładnie jędrne +3 nie jest złe ;) zwłaszcza w cyckach hehe
UsuńTo od dzisiaj wiem, że to wszystko woda :D A nie zbędne kg... No cóż. Żeby tak jeszcze lustro widziało wodę, a nie tłuszcz... :)
OdpowiedzUsuńWyrzuć lustro :P
UsuńJa po wczasach, to stanęłam na wadze, ale na razie szczęśliwie to nie jest dla mnie żadna zmora ;)
OdpowiedzUsuńGdzie byłaś na wczasach?? Ja zawsze mam żal, że gofrowe kalorie zostają ze mną na dłużej hehe ;)
UsuńWagę muszę ją wynieść do piwnicy bo kłamczucha dodała mi 2kg po powrocie z wakacji i wyobraź sobie,że w 3tyg od powrotu dalej nie chce odjąć a mówię jej,że dość fochów wróciłam już i nie gniewaj się,a ta zołza ani drgnie:( . Wszystko rozumiem nie było mnie 6tyg,ale ile mam jeszcze znosić te jej dąsy ?
OdpowiedzUsuńhehe a to zołza :P
UsuńZ wagą mamy chwilowe miłości, jednak niemal za każdym razem pokazuje więcej i więcej :p Nie warto się więc dołować i chowałyśmy ją na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńFajny artykuł.
OdpowiedzUsuń