Blogowigilia 2015 vs. moje blogowanie.
Rok temu 31 grudnia , napisałam wpis "Weno gdzie jesteś?..." .Marudziłam, że zgubiłam sens i co to będzie z tym moim blogowaniem, a nawet, bredziłam o betonowych butach ( mam je nadal chociaż trochę skruszały).
Minął rok. Czas dopierdala jak szalony, a z roku na rok odczuwam te przyspieszenie ze zdwojoną mocą - ot starość. Blogosfera nie lubi starości - młodzi, bogaci i choćby byli głupi(na szczęście nie wszyscy są), mają większe "branie" niż stateczni, starzy.
Ale dałam sobie w tym roku, jeszcze jedną szansę, nawet dożyłam do blogowali.
Szczerze? Dociągnęłam ostatkiem oparów, z waszych lajków i podtrzymujących funkcje życiowe bloga, komentarzy i kilkuset odsłon dziennie.
Już, już, miałam sobie darować wyjazd do stolicy, już odpuściłam, gdy pod prysznicem, dotarło do mnie. "Komu jak komu , ale Tobie, za samo to dotrwanie, należy się ta impreza".
I byłam, chociaż chyba nikt tego nie udokumentowała i pewnie mało kto mnie zapamiętał.
A rok temu mówiłam, że tym razem będę pchała się przed wszystkie aparaty, z każdym przybiję piątkę i poznam setki nowych ludzi, cóóóóż - czcze gadanie socjofobicznej itrowertyczki.
Tu muszę nadmienić iż po raz kolejny jestem pełna podziwu dla Ilony i Ani.
Świetnie zorganizowana impreza, chapeau bas.
Mimo:
- tej długaśnej kolejki przed Capitolem - dzięki której, jeszcze przed cała imprezą, poznałam trójkę uroczych ludzi, którzy rozgrzali mnie swoim humorem.
- że Tesco, już na samym początku, chciało mnie udusić ością z przepysznej ryby. Wstyd mi było dusić się tak publicznie i zwrócić na siebie całą uwagę ( w końcu ten wieczór należał do organizatorek) na szczęście pomógł czerwony barszcz i kęs pieroga.
- ilości ludzi na metr kwadratowy lokalu, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania - zabłądziłam kilka razy szukając kogoś znajomego.
Jednak ta blogowigilia, była dla mnie całkiem inna, i nie chodzi mi bynajmniej, o niższy poziom alkoholu we krwi. :P
Uświadomiłam sobie, po raz kolejny, że to co robię, jest ....
No właśnie, jest fajne, ktoś to serio docenia, ktoś się tym interesuje i ma to jakąś wartość nie tylko dla mnie.
Weźmy taką Asię z bloga PIĘKNOŚĆ DNIA - stoję w kolejce (no mówiłam, że jak w PRLu -same kolejki) na warsztaty u Kasi Ogórek. Ja z Poinsecją pod pachą, Ona ze swoja przede mną. Jakoś tak wyszło, przedstawiam się, mówię nazwę bloga, a ta piszczy jak szalona.
- Czytam Cię czytam!
Ja Asię czytam od kiedy zaczęłam swoje wypociny i gdy jeszcze o kosmetykach pisywałam, była dla mnie , kurde jest, zajebistym autorytetem, taką ikoną blogów urodowych, a ona piszczy, bo mnie poznała. Zwaliło mnie z nóg. Przegadałyśmy cały wieczór.
Dzięki niby pozornym pytaniom, na które nie do końca w tedy potrafiłam odpowiedzieć, a przeanalizowałam je na spokojnie w domu. (Sorry jak komuś bredziłam, najpewniej właśnie w tedy szukałam w czeluściach mojego umysłu sensowną odpowiedź). I ciekawym rozmowom na tematy blogowe.
Zdałam sobie sprawę , że mam podstawowy problem.
Pieprzony brak wiary w to co robię.
I mimo, że nie jestem stworzona no blasku fleszy, średnio czuję się w tłumie i mało we mnie z owej przebojowości, to na tej blogowej Wigilii poczułam, że jestem tam gdzie być powinnam.
Dlatego w Nowym Roku , koniec z tym biadoleniem, pitoleniem i pierdzieleniem.
Jak nigdy, mam postanowienie noworoczne i nie zawaham się go użyć.
Będę zajebiście wierzyć w siebie i w to co robię. Amen
A wam moi drodzy, życzę w tym nadchodzącym roku, siły w zdobywaniu celów, wiary we własne możliwości, odrobiny szczęścia i dobrych ludzi w koło, którzy będą Was w tym kolejnym roku mocno dopingować. Miłości bezwarunkowej, zdrowia niezłomnego i .... kieszeni bez dna gdzie będziecie tą miłość i zdrowie upychać. A kasę zaróbcie swoją wiarą we własne możliwości.
A relację z Blogowigili mogłabym tak naprawdę opisać jednym Mickiewiczowskim wstępem, które nasuwa mi się po tym przemiły wieczorze.
"Jedzą, piją, lulki palą,. Tańce, hulanka, swawola;. Ledwie karczmy nie rozwalą,. Cha cha, chi chi, hejza, hola!" i Coca Cola .
Minął rok. Czas dopierdala jak szalony, a z roku na rok odczuwam te przyspieszenie ze zdwojoną mocą - ot starość. Blogosfera nie lubi starości - młodzi, bogaci i choćby byli głupi(na szczęście nie wszyscy są), mają większe "branie" niż stateczni, starzy.
Ale dałam sobie w tym roku, jeszcze jedną szansę, nawet dożyłam do blogowali.
Szczerze? Dociągnęłam ostatkiem oparów, z waszych lajków i podtrzymujących funkcje życiowe bloga, komentarzy i kilkuset odsłon dziennie.
Już, już, miałam sobie darować wyjazd do stolicy, już odpuściłam, gdy pod prysznicem, dotarło do mnie. "Komu jak komu , ale Tobie, za samo to dotrwanie, należy się ta impreza".
I byłam, chociaż chyba nikt tego nie udokumentowała i pewnie mało kto mnie zapamiętał.
A rok temu mówiłam, że tym razem będę pchała się przed wszystkie aparaty, z każdym przybiję piątkę i poznam setki nowych ludzi, cóóóóż - czcze gadanie socjofobicznej itrowertyczki.
Tu muszę nadmienić iż po raz kolejny jestem pełna podziwu dla Ilony i Ani.
Świetnie zorganizowana impreza, chapeau bas.
Mimo:
- tej długaśnej kolejki przed Capitolem - dzięki której, jeszcze przed cała imprezą, poznałam trójkę uroczych ludzi, którzy rozgrzali mnie swoim humorem.
- że Tesco, już na samym początku, chciało mnie udusić ością z przepysznej ryby. Wstyd mi było dusić się tak publicznie i zwrócić na siebie całą uwagę ( w końcu ten wieczór należał do organizatorek) na szczęście pomógł czerwony barszcz i kęs pieroga.
- ilości ludzi na metr kwadratowy lokalu, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania - zabłądziłam kilka razy szukając kogoś znajomego.
Jednak ta blogowigilia, była dla mnie całkiem inna, i nie chodzi mi bynajmniej, o niższy poziom alkoholu we krwi. :P
Uświadomiłam sobie, po raz kolejny, że to co robię, jest ....
No właśnie, jest fajne, ktoś to serio docenia, ktoś się tym interesuje i ma to jakąś wartość nie tylko dla mnie.
Weźmy taką Asię z bloga PIĘKNOŚĆ DNIA - stoję w kolejce (no mówiłam, że jak w PRLu -same kolejki) na warsztaty u Kasi Ogórek. Ja z Poinsecją pod pachą, Ona ze swoja przede mną. Jakoś tak wyszło, przedstawiam się, mówię nazwę bloga, a ta piszczy jak szalona.
- Czytam Cię czytam!
Ja Asię czytam od kiedy zaczęłam swoje wypociny i gdy jeszcze o kosmetykach pisywałam, była dla mnie , kurde jest, zajebistym autorytetem, taką ikoną blogów urodowych, a ona piszczy, bo mnie poznała. Zwaliło mnie z nóg. Przegadałyśmy cały wieczór.
Dzięki niby pozornym pytaniom, na które nie do końca w tedy potrafiłam odpowiedzieć, a przeanalizowałam je na spokojnie w domu. (Sorry jak komuś bredziłam, najpewniej właśnie w tedy szukałam w czeluściach mojego umysłu sensowną odpowiedź). I ciekawym rozmowom na tematy blogowe.
Zdałam sobie sprawę , że mam podstawowy problem.
Pieprzony brak wiary w to co robię.
I mimo, że nie jestem stworzona no blasku fleszy, średnio czuję się w tłumie i mało we mnie z owej przebojowości, to na tej blogowej Wigilii poczułam, że jestem tam gdzie być powinnam.
Dlatego w Nowym Roku , koniec z tym biadoleniem, pitoleniem i pierdzieleniem.
Jak nigdy, mam postanowienie noworoczne i nie zawaham się go użyć.
Będę zajebiście wierzyć w siebie i w to co robię. Amen
A wam moi drodzy, życzę w tym nadchodzącym roku, siły w zdobywaniu celów, wiary we własne możliwości, odrobiny szczęścia i dobrych ludzi w koło, którzy będą Was w tym kolejnym roku mocno dopingować. Miłości bezwarunkowej, zdrowia niezłomnego i .... kieszeni bez dna gdzie będziecie tą miłość i zdrowie upychać. A kasę zaróbcie swoją wiarą we własne możliwości.
A relację z Blogowigili mogłabym tak naprawdę opisać jednym Mickiewiczowskim wstępem, które nasuwa mi się po tym przemiły wieczorze.
"Jedzą, piją, lulki palą,. Tańce, hulanka, swawola;. Ledwie karczmy nie rozwalą,. Cha cha, chi chi, hejza, hola!" i Coca Cola .
I kilka fotek, autorstwa Krystyny Sarneckiej, wrzucam dla urozmaicenia tekstu, co bym taka gołosłowna nie była z tym Mickiewiczem. Mnie tam nie odnajdziecie, ale zawsze miło na ładne fotki popatrzeć.
"Jedzom"
Do zobaczenia za rok. Było miło poznać chociaż ja bez hulanek. Za rok sobie odbije 😂
OdpowiedzUsuń:) Już ja się o to postaram ...znaczy o te odbijanie ;)
UsuńJeszcze raz napiszę.Naprawdę miło było poznać osobiście.
piszcze nadal gdy sobie przypomne kogo poznalam:) Cudownie sie gadalo i dziekuje za wszystkie te mile slowa tu i tam i do szybkiego zobaczenia:)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa i jeszcze komentuje u mnie na blogu. I love you....i see you soon, oby szybko :).
UsuńI tak trzymać !!!!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńPapa stary roku, czas wejść w nowy. Z nowymi mocami, nową energią, weną, pomysłami. Cycki naprzód i ciśniemy do przodu. Może w przyszłym roku na Blogowigilii się spotkamy. W tym po prostu mi się utonęło wśród ludzkiej masy i misja odnalezienia kogokolwiek z tych, których czytam, pozostała delikatnie mówiąc niekompletna. :) Ale, co się odwlecze, to nie uciecze.
OdpowiedzUsuńZa rok damy radę, będę chodzić z banerami i szukać ludzi. hłi hłi
UsuńTwój blog z pewnością jest nieprzeciętny, nie ma się czego bać i wstydzić.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, niesłabnącej weny i wielu sukcesów!
Wzajemnie dziewczyny :* Dla Was uściski, za podtrzymywania moich statystyk ;)
UsuńNo nie, za rok też się zapisuję na Blogowigilię ;D
OdpowiedzUsuńKoniecznie!!
UsuńA ja się witam już w nowym roku:) . Fajną imprezę obskoczyłaś:) . Życzę Tobie oby ci się chciało tu dla nas być:*
OdpowiedzUsuń