Numerek na Blogowigilii.
Jest taki dzień w roku, jeden, jedyny, wyjątkowy, bo "blogowigiliowy".
I tak to właśnie stało się i tego roku, że w Reducie Banku Narodowego wśród wieczornego mroku, odbyło się świąteczne spotkanie digital influencerów pełne swoistego uroku.
Ach i gdyby nie ten numerek, co po mej włochatej głowie chodził, było by to nieziemskie odkrycie - i nie znajdziesz takiego co by się ze mną nie zgodził - bo wszak atrakcji wiele, piękni ludzie i przyjaciele.
Anna i Ilona do korzeni nas poprowadziły, wspólny stół z górą jedzenia zgromadziły. Każdy przyniósł, co miał najlepszego, pierogi, bigos, to-fu. a tam coś dobrego.
Rozmów bez liku na stojaka, przy stoliku, śmiech zabawa podskoki, łez radości potoki.
I godziny pędzące jak sanie Mikołaja, i oddech łosia co zmysły upaja.
Mnie upoiło ciało, co tak pięknie wymiatało i po wszystkim jakoś zumby było mało.
A na drugi dzień bolało mnie ciało, we wnioskach winna temu Anna Korzeniowka.
Choinek pięknych jak las, rosła też masa wśród nas, aż w oczach się dwoiło i nie potrzebny alkomat, to tylko choinkomat. To ich zasługa, że tego dnia, nie było monochromatycznie, a całkiem przytulnie i sympatycznie. I nawet niektórzy wygrali choinkę, przyznacie że fajnie, a nawet fantastycznie.
Jak to w czas Wigilii, była też i GWIAZDA, taka wiecie bez spiny i żadnych podróbek, a warsztaty prowadziła Kasieńka Ogórek.
Mnie męczył numerek, bo mam sklerozę i wyszłam przez to na niezłą mimozę, ale wróćmy do rzeczy numerki na boki, takie to gapiostwa niemiłe uroki.
Dla spragnionych wrażeń, nalewka mych marzeń - sosnowa, to właśnie ona, moja była ulubiona. I ten komu trafić było dane, na "Świętokrzyską Polanę" marzyć o niej nie przestanie, chyba że jakaś "Zosia" polubiła oddech łosia.
A kogo kręciła mocna zajawa, mógł wypróbować Cofee Java. ooo To stanowisko było przystojne, chociaż pobudzali było dość spokojnie, a uśmiechy panów niemalże dostojne. A gdy uczyli dipów parzenia, rozpieścili chyba wszystkie podniebienia.
Był też czerwony kapturek, chociaż zabrakło wilka, ale dla osłody była słodka Milka.
Co szlachetnej paczce dzielnie wtórowała, przyznam że ich warsztaty to niezła zabawa.
Wśród fajnych ludzi co wspólną "miłością" się dzielą, sobota stawała się już prawie niedzielą.
A ja nadal o numerku myślałam, tylko jak to załatwić nadal nie wiedziałam.
Bo jak ? On nieugięty, rolą swą przejęty, a ja w potrzebie cała, jak w mgle dziewczynka mała.
Na niczym się skupić nie mogę, a tu już pora w drogę.
Mąż czeka, a ja z obcym o numerku gadam, już czuje, że z nerw lekko się rozpadam.
Ale łyżka bigosu, łyk kompotu z szuszu, co by sobie dodać troszkę animuszu i po numerek
do szatni, co to przez niego ostałam się w matni.
Numerku jak nie było, mieć go nie miałam i nic moje błagania i już prawie płakałam.
I nagle cud, olśnienie szatniarz niemal jak o północy z osłem, przemówił ludzkim głosem.
Choć na numerku nie byłam, do domu szczęśliwa wróciłam, z kurtką, miłym wrażeniem i nowym marzeniem.
Co by w przyszłym roku, w całym tym amoku i myśli natłoku, żeby była nie wiem jaka wyżerka, mam nie zapomnieć z szatni numerka!
A na koniec akcji kilka obrazów z fotorelacji.
foty by Iwona Stepajtis Ja, Frelka
Jak zawsze szacun dla tych lasek za ogarnięcie tego towarzystwa
Żarełko
Polanika nalewka jest i znika
O i socialdruk był z nami, częstował zdjęciami
jakoś tak po męsku mi się zapakowało
Warsztaty z gwiazdą
Oł je,,,, zumba
Chłopaki z Coffee Java
Czerwony kapturek co stał się aniołem Edi Maciejewska
Ps: Może niecodziennie napisany, może trochę chaotycznie, nieskładnie i z błędami, ale choroba nie wybiera, gorączka nie wspiera, więc wybaczcie kochani.
Dziękuję za ten wieczór, każdemu kto wytrzymywał moje mendzenie i towarzystwo nudziary, ja mogę dodać jedno rozmawiając z niektórymi miałam ciary. Fajnie tak z się z Wami w rozmowach zanurzyć, obym za rok mogła to powtórzyć.
I tak to właśnie stało się i tego roku, że w Reducie Banku Narodowego wśród wieczornego mroku, odbyło się świąteczne spotkanie digital influencerów pełne swoistego uroku.
Ach i gdyby nie ten numerek, co po mej włochatej głowie chodził, było by to nieziemskie odkrycie - i nie znajdziesz takiego co by się ze mną nie zgodził - bo wszak atrakcji wiele, piękni ludzie i przyjaciele.
Anna i Ilona do korzeni nas poprowadziły, wspólny stół z górą jedzenia zgromadziły. Każdy przyniósł, co miał najlepszego, pierogi, bigos, to-fu. a tam coś dobrego.
Rozmów bez liku na stojaka, przy stoliku, śmiech zabawa podskoki, łez radości potoki.
I godziny pędzące jak sanie Mikołaja, i oddech łosia co zmysły upaja.
Mnie upoiło ciało, co tak pięknie wymiatało i po wszystkim jakoś zumby było mało.
A na drugi dzień bolało mnie ciało, we wnioskach winna temu Anna Korzeniowka.
Choinek pięknych jak las, rosła też masa wśród nas, aż w oczach się dwoiło i nie potrzebny alkomat, to tylko choinkomat. To ich zasługa, że tego dnia, nie było monochromatycznie, a całkiem przytulnie i sympatycznie. I nawet niektórzy wygrali choinkę, przyznacie że fajnie, a nawet fantastycznie.
Jak to w czas Wigilii, była też i GWIAZDA, taka wiecie bez spiny i żadnych podróbek, a warsztaty prowadziła Kasieńka Ogórek.
Mnie męczył numerek, bo mam sklerozę i wyszłam przez to na niezłą mimozę, ale wróćmy do rzeczy numerki na boki, takie to gapiostwa niemiłe uroki.
Dla spragnionych wrażeń, nalewka mych marzeń - sosnowa, to właśnie ona, moja była ulubiona. I ten komu trafić było dane, na "Świętokrzyską Polanę" marzyć o niej nie przestanie, chyba że jakaś "Zosia" polubiła oddech łosia.
A kogo kręciła mocna zajawa, mógł wypróbować Cofee Java. ooo To stanowisko było przystojne, chociaż pobudzali było dość spokojnie, a uśmiechy panów niemalże dostojne. A gdy uczyli dipów parzenia, rozpieścili chyba wszystkie podniebienia.
Był też czerwony kapturek, chociaż zabrakło wilka, ale dla osłody była słodka Milka.
Co szlachetnej paczce dzielnie wtórowała, przyznam że ich warsztaty to niezła zabawa.
Wśród fajnych ludzi co wspólną "miłością" się dzielą, sobota stawała się już prawie niedzielą.
A ja nadal o numerku myślałam, tylko jak to załatwić nadal nie wiedziałam.
Bo jak ? On nieugięty, rolą swą przejęty, a ja w potrzebie cała, jak w mgle dziewczynka mała.
Na niczym się skupić nie mogę, a tu już pora w drogę.
Mąż czeka, a ja z obcym o numerku gadam, już czuje, że z nerw lekko się rozpadam.
Ale łyżka bigosu, łyk kompotu z szuszu, co by sobie dodać troszkę animuszu i po numerek
do szatni, co to przez niego ostałam się w matni.
Numerku jak nie było, mieć go nie miałam i nic moje błagania i już prawie płakałam.
I nagle cud, olśnienie szatniarz niemal jak o północy z osłem, przemówił ludzkim głosem.
Choć na numerku nie byłam, do domu szczęśliwa wróciłam, z kurtką, miłym wrażeniem i nowym marzeniem.
Co by w przyszłym roku, w całym tym amoku i myśli natłoku, żeby była nie wiem jaka wyżerka, mam nie zapomnieć z szatni numerka!
A na koniec akcji kilka obrazów z fotorelacji.
foty by Iwona Stepajtis Ja, Frelka
Jak zawsze szacun dla tych lasek za ogarnięcie tego towarzystwa
Żarełko
O i socialdruk był z nami, częstował zdjęciami
Milka zamiast wilka i nawet ja się załapałam na fotki
jakoś tak po męsku mi się zapakowało
Warsztaty z gwiazdą
Oł je,,,, zumba
Chłopaki z Coffee Java
Czerwony kapturek co stał się aniołem Edi Maciejewska
Ps: Może niecodziennie napisany, może trochę chaotycznie, nieskładnie i z błędami, ale choroba nie wybiera, gorączka nie wspiera, więc wybaczcie kochani.
Dziękuję za ten wieczór, każdemu kto wytrzymywał moje mendzenie i towarzystwo nudziary, ja mogę dodać jedno rozmawiając z niektórymi miałam ciary. Fajnie tak z się z Wami w rozmowach zanurzyć, obym za rok mogła to powtórzyć.
Cudowne są takie spotkania. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do mnie.
OdpowiedzUsuńBlogowigilia jest wyjątkowa.
Usuńfajne spotkanie może i mi się kiedyś na takie uda być
OdpowiedzUsuńKoniecznie zgłoś się za rok.
UsuńWidać,że bardzo fajnie zorganizowane spotkanie:)
OdpowiedzUsuńFajny event :)
OdpowiedzUsuń